Rozdział 5.
Zbierzcie
te stopy albo zaraz sama je sobie odetnę. Chyba,że znacie jakiś
magiczny sposób dzięki,któremu przestaną mnie boleć.
No wiecie,przyleci Jednorożec Uzdrowiciel na swojej magicznej
kolorowej tęczy i uzdrowi mi stopy. Co ja pieprze? Widać ta
tajemnicza choroba zaczyna atakować mój mózg,zaraz
zginę przez natężenie głupoty w komórkach mózgowych
i bólu w nogach. Powiedzcie moim rodzicom,że ja nadal
pamiętam brak króliczka czekoladowego w Wielkanoc i
powiedzcie Veronice,że jest głupia. Nie śmiejcie się z tego
ostatniego,zawsze chciałam jej to powiedzieć i zawsze byłam ta
mądrzejsza i sobie odpuszczałam. „Nie chciałam zrobić jej
przykrości” - jak mawia mama. Jeszcze jedno,niech mój brat
mnie pomści i spali te cholerne buty w kominku. Tak
więc,żegnam,adios,miło było was znać i takie tam.
„ Z
prawej! No posłuchaj się mądrzejszego! ... Aaaa mówiłem,że
z prawej,mówiłem?!” . „Ojj ,zamknij się!” Niezbyt miło
jak takie oto dźwięki wyrywają cię ze stanu „ jestem w połowie
zombie”. Jak jakieś małpiszony darli się i wykrzykiwali jakieś
polecenia. Już dobrze wiedziałam kto tam jest. Zerwałam się z
łóżka i nie patrząc nawet jak wyglądam zeszłam na dół.
Zejście po schodach było gorsze niż myślałam. Nie myliłam się
co do „gości”.
- Hej
małpiszony! - sześć głów odwróciło się w moją
stronę – Czy dalibyście mi skonać i stać się zombie w ciszy i
spokoju?!
- I
co zjadłabyś nam mózgi?
- Jeżeli
macie mózgi, w co wątpię, to tak. Will,niech zgadnę.
Rodzice gdzieś wyjechali,a ty skorzystałeś z okazji,aby pomęczyć
swoją siostrę i zaprosiłeś kolegów?
- Też
cię kocham – uśmiechnął się szeroko
- A
ja nie – wytknęłam mu język – I nie zostawię ci nic w spadku
- No
nie,aż taka zła jesteś? – wzruszyłam tylko ramionami,a oni
odwrócili się ode mnie i na nowo zaczęli grać. Była to
jakaś strzelanka,po krótkiej chwili zorientowałam się,że
grałam w tę grę dłuższy czas temu. I ogrywałam tyłek
Will'owi,zapewne już tego nie pamiętał,w końcu upokorzeń na
długo się nie zapamiętuje. Miejsce było tylko między Harr'ym,a
Zayn'em. Nie cieszył mnie ten fakt,jakoś tak nie przypadli mi do
gustu,co z tego,że ledwo ich znałam? Rozsiadłam się między nimi
i przyglądałam się grze. Ginęli w taki banalny sposób,że
szkoda gadać.
- Przecież
to było tak logiczne,że on tam się czai – wypaliłam w końcu.
Już nie mogłam patrzeć na ich niezbyt dobrą grę.
- No
właśnie,w końcu ktoś się na tym zna. Oni słuchać się mnie
nie chcą jak im podpowiadam – wyrzucił z siebie Louis,przybiłam
z nim piątkę. Jeden chyba,który wie jak w to grać.
- Głupie
małpy! - powiedziałam i razem z Louis'em się zaśmialiśmy,a
reszta spiorunowała nas spojrzeniem.
- Dziewczyna
ma racje! - zaczęliśmy rozmawiać o strategi w grze tak głośno,że
Zayn w końcu nie wytrzymał:
- Jak
jesteście tacy mądrzy to zagrajmy na teamy i zobaczymy kto ma
racje!
- Ja
się zgadzam co ty na to Mel? - przytaknęłam,przeciwko naszej
dwójce mieli „stanąć” Zayn i Niall,niby najlepsi z
nich,wybrani w jawnym głosowaniu.
- No
to zaczynamy nasze przedstawienie – powiedziałam z wielkim
uśmiechem na ustach. No i zaczęło się. Na początku gra była
bardzo wyrównana,ale później wraz z Lou
postanowiliśmy przestać dawać im fory. Dobroduszność się
skończyła. I chwila,moment i już byli na przegranej pozycji
- Jakieś
ostatnie słowo?
- Żel
do włosów. - powiedział z rezygnacją Mulat
- Dżem.
- podobnym tonem głosu wypowiedział się blondyn.
- Game
Over, cieniaski – podsumował brunet i wziął mnie na ręce.
Zaczął obracać mnie w powietrzu jak jakąś lalkę i wrzeszczeć
„ Wiedziałem,że wygramy”. Też to wiedziałam,ale nie
okazywałam mojej radości tak entuzjastycznie. Muszę stwierdzić,że
Lou to bardzo pozytywny człowiek
-
Idioto
puść mnie! Bo się zrzygam! Mówię poważnie! - dopiero
teraz postawił mnie na ziemi. Moje bolące stopy znowu dały o
sobie znać – No to teraz który mnie zaniesie na górę,bo
bolą mnie nogi? - chwil nic ,a potem Harry podrywa się łapie mnie
w pasie i zarzuca na ramiona jak worek ziemniaków. I jak
gdyby nigdy nic,jakbym nic nie ważyła zanosi mnie do mojego
pokoju. Albo ja tak mało ważę albo on jest bardzo silny.
Przystanę chyba na tej pierwszej opcji. Weszłam do środka i
rzuciłam krótkie „dziękuję”. Myślałam,że sobie
pójdzie,ale nic z tego,stał tam dalej.
- Na
co tak czekasz?
- A
ja wiem nie wolno mi tak stać?
- Nie,ale
może tego nie wiesz. To moja przestrzeń prywatna
- Bardzo
ładna – machnęłam ręką i zaczęłam wybierać ubrania. W
końcu sobie pójdzie,ale nie,sterczy tam dalej. Skierowałam
się w stronę łazienki,a on za mną.
- Czego
ty u diabła chcesz,że za mną leziesz? - zastanowił się
chwile,po czym wzruszył ramionami. Faceci kto ich zrozumie? Niby
kobiety są trudne do rozgryzienia. Miałam wchodzić już do łazienki,usłyszałam za sobą
- Tylko nie maluj się za mocno,wolę naturalne dziewczyny - spojrzałam na niego. Naturalne dziewczyny? O co mu ... Czy on właśnie w nieudolny sposób próbuje mnie poderwać? Chyba sobie ze mnie żarty robicie! Muszę jakoś sprawić,żeby jego zapał trochę a nawet bardo,a jeszcze lepiej to w ogóle zgasł
- A ja nie lubię nachalnych facetów - powiedziałam mu i zamknęłam drzwi przed nosem.
*** 3 tygodnie później
Za sprawą Will'a coraz więcej czasu spędzałam z chłopakami. Miałam się trzymać z daleka od "tych popularnych" i starałam się trzymać ich na dystans,ale nie udało się. Za każdym razem jak przychodzili do mojego brata wyciągali mnie z pokoju siła,abym spędziła z nimi czas,tak samo było jak Lucy do mnie wpadała. Siedzieliśmy w ósemkę,świetnie się razem bawiąc,muszę to przyznać. W szkole też starałam się ich unikać,ale zawsze jakimś szczęśliwym trafem się spotykaliśmy. Co za świat w którym postawione przez ciebie cele się nie sprawdzają? W sumie nieźle się dogaduje ze wszystkimi,tak samo Lu,dobrze się poznaliśmy. Nawet z Harry'm,który zaniechał podrywania mnie,co mnie bardzo cieszy.Chodzi mi o to jego "zarywanie do mnie" chociaż fakt,że się dogadujemy też mnie cieszy. Niall z Lucy chyba jak by mieli taką możliwość to gadali by ze sobą przez cały czas. Od początku wiedziałam,że blondynce podoba się blondyn,co za zbieg okoliczności.Wyraźnie między nimi coś jest,ale nie zamierzam się wtrącać.Obiecałam to dziewczynie. A wracając do wyznaczonych celów,to za tydzień kwalifikacje. Na samą myśl się denerwuje. Treningi są tak męczące,że przychodzę do domu i od razu padam na łóżko wyczerpana. Stwierdzam,że mój ojciec to najsurowszy i najbardziej wymagający trener na całym świecie. On nie zna litości,mówię to jak najbardziej serio. Dzisiaj kolejny trening i jak wnioskuje będzie on najgorszy w całym moim siedemnastoletnim życiu. Dlaczego? No,bo jak mój tata dowie się o mojej ocenie z testu z matematyki to raczej nie będzie skakał z radości. Po co oni zawsze dzwonią do rodziców jak uczeń dostanie jedynkę? O wiele łatwiej by mi się żyło gdyby się nie dowiedzieli.
- Nie dostaniesz pały, ile razy mam ci powtarzać? - próbowała mnie pocieszyć Lucy
- W cuda wierzysz? Nic nie umiałam,totalnie nic. Graniastosłupy i te inne figury przestrzenne to dla mnie czarna magia,sama wiesz - wiedziała,bo próbowała mi to wytłumaczyć,ale bez skutku. Dalej już się nie odzywałyśmy,bo uciszyła nas matematyczka. Mark Bennet rozdawał testy,podszedł do naszej ławki i podał nam testy.
- Wiedziałam,że jedynka.
- Następnym razem będzie lepiej,zobaczysz - spojrzałam na jej kartkę,miała cztery. Oczywiście w trakcie lekcji nie obyło się bez mówienia innym uczniom jakie to głupoty pisaliśmy. Zgadniecie,że najczęściej opisywała jakie ja popełniłam błędy. Cała klasa się śmiała z moich odpowiedzi.Za bycie tłukiem z matmy trzeba płacić. Zadzwonił dzwonek i ruszyłyśmy w stronę wyjścia,na nas czekali chłopcy. Myślałam,że tylko Will będzie na nas czekał,żeby odwieść nas do domu,ale jak widać oni wszędzie łażą razem.
- Ej co ty taka bez humoru? - zagaił wieczny optymista Lou gdy do nich podeszłyśmy
- Zapraszam was na mój pogrzeb - zrobili zdziwione miny,wiem nie codziennie człowiek dostaje zaproszenie na pogrzeb przez jeszcze żyjącego człowieka. No,ale trochę współczucia by się przydało. Pokazałam im mój test. Od razu wszyscy zajarzyli.
- No to jedźmy gdzieś się rozerwać,tak na poprawę humoru - w sumie fajnie byłoby się trochę zabawić,ale nie mogłam
- Niestety mam trening,za tydzień kwalifikacje i nie mam wyboru muszę ćwiczyć i Lucy tak samo - wiem,co za przykładna i tak dalej,ale nie mam wyboru. W końcu chce spełniać swoje marzenia.
- To może w formie wsparcia,Will i ja z wami poćwiczymy. Niedługo mamy mecz,więc przydał by nam się dodatkowy trening - zaproponował Louis. Mój brat natychmiast starał się go odwieść od tego pomysłu
- Zwariowałeś?! Mój ojciec to tyran jeżeli chodzi o treningi.Nie mam mowy
- Co ty baba? - zaczęli gdakać jak kury,pokazując,że jest tchórzem
- No dobra niech ci będzie,ale później nie mów,że nie ostrzegałem!
_______________________________________________
Ta-da. Jak tam się podoba? Jeszcze nie wiem z kim będzie bohaterka,więc dodaje jakieś scenki z kilkoma osobnikami ;D Pogłówcie się trochę,zresztą ja też muszę się zastanowić xD Przyspieszyłam trochę czas akcji,o trzy tygodnie,bo opisywanie każdego dnia byłoby monotonne i nudne. A tak niedługo mamy kwalifikacje,które już wiem jak mniej więcej będą wyglądały ;D
Nie dodaje teraz żadnej stylizacji,bo net mi muli,niestety dalej i nie wiem do kiedy,pod postem a tamtym blogu padło pytanie czy sama tworze stylizacje,odpowiedź brzmi tak ;D
Następny pewnie za około tydz i mam nadzieję,że będzie więcej komentarzy niż ostatnio;D Pytania,pomysły pisać ;D
A do drugiego bloga post pojawi się jutro albo pojutrze,tak dla informacji ;D
- Nie dostaniesz pały, ile razy mam ci powtarzać? - próbowała mnie pocieszyć Lucy
- W cuda wierzysz? Nic nie umiałam,totalnie nic. Graniastosłupy i te inne figury przestrzenne to dla mnie czarna magia,sama wiesz - wiedziała,bo próbowała mi to wytłumaczyć,ale bez skutku. Dalej już się nie odzywałyśmy,bo uciszyła nas matematyczka. Mark Bennet rozdawał testy,podszedł do naszej ławki i podał nam testy.
- Wiedziałam,że jedynka.
- Następnym razem będzie lepiej,zobaczysz - spojrzałam na jej kartkę,miała cztery. Oczywiście w trakcie lekcji nie obyło się bez mówienia innym uczniom jakie to głupoty pisaliśmy. Zgadniecie,że najczęściej opisywała jakie ja popełniłam błędy. Cała klasa się śmiała z moich odpowiedzi.Za bycie tłukiem z matmy trzeba płacić. Zadzwonił dzwonek i ruszyłyśmy w stronę wyjścia,na nas czekali chłopcy. Myślałam,że tylko Will będzie na nas czekał,żeby odwieść nas do domu,ale jak widać oni wszędzie łażą razem.
- Ej co ty taka bez humoru? - zagaił wieczny optymista Lou gdy do nich podeszłyśmy
- Zapraszam was na mój pogrzeb - zrobili zdziwione miny,wiem nie codziennie człowiek dostaje zaproszenie na pogrzeb przez jeszcze żyjącego człowieka. No,ale trochę współczucia by się przydało. Pokazałam im mój test. Od razu wszyscy zajarzyli.
- No to jedźmy gdzieś się rozerwać,tak na poprawę humoru - w sumie fajnie byłoby się trochę zabawić,ale nie mogłam
- Niestety mam trening,za tydzień kwalifikacje i nie mam wyboru muszę ćwiczyć i Lucy tak samo - wiem,co za przykładna i tak dalej,ale nie mam wyboru. W końcu chce spełniać swoje marzenia.
- To może w formie wsparcia,Will i ja z wami poćwiczymy. Niedługo mamy mecz,więc przydał by nam się dodatkowy trening - zaproponował Louis. Mój brat natychmiast starał się go odwieść od tego pomysłu
- Zwariowałeś?! Mój ojciec to tyran jeżeli chodzi o treningi.Nie mam mowy
- Co ty baba? - zaczęli gdakać jak kury,pokazując,że jest tchórzem
- No dobra niech ci będzie,ale później nie mów,że nie ostrzegałem!
_______________________________________________
Ta-da. Jak tam się podoba? Jeszcze nie wiem z kim będzie bohaterka,więc dodaje jakieś scenki z kilkoma osobnikami ;D Pogłówcie się trochę,zresztą ja też muszę się zastanowić xD Przyspieszyłam trochę czas akcji,o trzy tygodnie,bo opisywanie każdego dnia byłoby monotonne i nudne. A tak niedługo mamy kwalifikacje,które już wiem jak mniej więcej będą wyglądały ;D
Nie dodaje teraz żadnej stylizacji,bo net mi muli,niestety dalej i nie wiem do kiedy,pod postem a tamtym blogu padło pytanie czy sama tworze stylizacje,odpowiedź brzmi tak ;D
Następny pewnie za około tydz i mam nadzieję,że będzie więcej komentarzy niż ostatnio;D Pytania,pomysły pisać ;D
A do drugiego bloga post pojawi się jutro albo pojutrze,tak dla informacji ;D
Do napisania. Wasza Caroline ;D
Znam doskonale ten okropny ból nóg...;< nie faajniee..no ale co jak chce byc sie pieknym trzeba cierpieć xD
OdpowiedzUsuńMelody może mogłaby byc z Lou?;> nwm tak sobie napisałam, jakoś z nim najbardziej się dogaduje;d albo tak wiesz ze na paczatku się kłócili a później ta nie chęć przerodzi się w piękną i szczęśliwą miłość xD chodzi mi tutaj o Harrego ;p
Bardzo podoba mi się ten rozdział. Bardziej od poprzedniego choć tamten też był bardzo dobry. Nie mam pojęcia z kim będzie Mel. Zgzduje że nie z Niallem i z Harrym. Ja nadal licze na Liama. Z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuńGwiazdka
bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńdobrze wiesz, że jak zwykle mi się podoba ;)bardzo ciekawi mnie to z kim będzie Mel ;) na początku obstawiałam Liama, ale po przeczytaniu tego rozdziału mogę śmiało obstawić wszystkich oprócz Nialla. A moim faworytem chyba jednak jest Louis no albo ewentualnie Harry ( podobała mi się ta scena jak próbował poderwać Mel);D także nie mogę się doczekać tego, co będzie się działo dalej <3
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie :P Czekam na ciąg dalszy ;*
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam do mnie na nowy rozdział na http://4ever-onedirection.blogspot.com/
Mel + Harry, nie widzę innej opcji :3
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na nowy rozdział: http://your-own-direction.blogspot.com (;
Ciekawi mnie z kim będzie Mel <333 Na mój gust z Harrym, no ale nie wiem, nie wiem :) Jakbyś chciała zapraszam do mnie http://zamachowiec-zayn.blogspot.com/ ;) Sorry za spam
OdpowiedzUsuń